piątek, 26 września 2014

Rozdział 8

Budzę się jak mnie niesie. Patrzę na niego, a później na wnętrze domu.
- Jeju...
- Co?- Stawia mnie na nogach w sypialni
- Piękny dom.
- Aa jeszcze dziadków.
- Naprawdę cudowny.
- Mhm.- Do pokoju ktoś wpada. Jest to mały chłopczyk z burzą jasnych loków i dużych niebieskich oczach.
- Ujek!
- Hej maluchu.-bierze go na ręce.- Urosłeś
- Tlochę.- Chłopak zaczyna go gilgotać.
- Haha ujek!
- Poznaj nową ciocie.
- Cieść. - macha mi. Jest uroczy.
- Cześć. -uśmiecham się.
- Ciemu masz bziusiek.  Za dużo zjadłaś? - Śmieje się a on wyciąga do mnie ręce. Biorę go. Całuje mnie w policzek. Jest cały ubrudzony czekolada.
- Słodki jesteś.
- Dziadek dał mi czekoladę.
- No właśnie widzę, że cały w niej jesteś. - teraz to ja całuje go w policzek.
- Fuj. - Odpycha się ode mnie ze śmiechem.
- Jak ty w ogóle masz na imię?
- Ethan.
- Śliczne imię.
- Mama też tak mówi.- Uśmiecham się do niego i go stawiam, a on biegnie do zabawek. Louis całuje mnie w głowę. Przytulam się do niego.
- Jest świetny.
- Tak. Cała Lottie
- Dokładnie.
- Jak już nie śpisz to przedstawię cię tacie.
- Wydaję mi się że nie śpię. - śmieję się.
- Wydaje ci się.
- wszystko jest jak sen.
- Zaraz będzie to koszmar.
- Mówią że twój tata jest fajny.
- Tak, ale nie dla mnie.- Całuję go delikatnie w usta i biorę za rękę. Chcę, żeby wiedział że zawsze jestem. Schodzimy na dół. W wielkim salonie siedzi mężczyzna koło pięćdziesiątki
- Cześć tato.
- Cześć. Dawno cię nie było
- Nie było okazji. Chciałem ci kogoś przedstawić.
- To ta dziewczyna
- Tak, to Annie.
- Dzień dobry
- Jestem Eryk.- Wyciąga do mnie rękę. Ujmuje ja, a on mnie przytula To dziwny, ale miły gest. Uśmiecham się do niego.- Witam w rodzinie
- Ja..naprawdę dziękuję. Wszystkim wam.
- Nie masz za co.
- Mam. Bo mieć rodzinę to coś wspaniałego.
- O tak.- Przytulam się do mojego chłopaka.
- A od jutra do szkoły Louis.
- Nie przypominaj.
- Książki leżą na biurku
- Dzięki.  - mruczy.
- Kolacja będzie za godzinę
- Chodźmy do ogrodu - zabiera mnie z salonu.
Idziemy trawnikiem usypanym śniegiem. Obracam się i delikatnie całuję go w usta. Potem dostaje śniegiem w plecy ode mnie.
- Ty wredoto. -louis odwdzięcza się tym samym.
- Lou! - śmieję się.
- Co kochanie
- Głupi jesteś - znów dostaje.
- Tak?
- Tylko troszeczkę. - Całuję go. Oddaje moje pocałunki. Lądujemy na śniegu. Ciągle go całuję. Ostatnio nie mieliśmy chwili dla siebie.
- Muszę...- pocałunek.- Ci...- znów-. Coś powiedzieć.
- Tak? Nie może to poczekać?- Brakuje mi tchu od jego pocałunków a moje myśli gdzieś uciekają.
Namiętnie łączymy nasze usta.
- zaraz się przeziębisz
- Dobra wstajemy. - podnoszę się. Louis otrzepuje nas że śniegu. Przytulam się do niego. Wchodzimy do domu. Słyszymy rozmowę Lottie z jakimś chłopakiem.
- Chodźmy na górę. - mówi chłopak. Ich rozmowę przerywają pocałunki.
- Twój tata. .. i brat
- Nie ważne. Chodźmy.- Louis patrzy na mnie. Trzymam go za rękę byle tylko do nich nie podszedł. Idą na górę i zamykają się w pokoju. Victoria woła nas na kolację.
- Moja siostra.
- louis ona jest pełnoletnia .
- Tak, ale to moja siostra.
- Siadaj do stołu Lou- Mówi jego mama.
- Tak- mruczy. Ciągle trzymam go za rękę. Jemy kolację. Jem za trzech . Louis tylko się śmieje patrząc na mnie. Zastanawiam się kiedy mam mu powiedzieć.
- Tato nadal masz kolegę w tej prywatnej szkole?
- Tak, nadal. A co?
- Annie nie lubi siedzieć w domu.
- Chcesz pracować? - pyta mnie. - Mogę załatwić ci pracę w szkole.
- Tak.
- Nie ma problemu
- Dziękuję.- Uśmiecha się do mnie. Kończymy kolację. Pomagam sprzątać. Louis rozmawia ze swoim tatą.
- Jeszcze się nie zabijają- mówi Victoria.
- Naprawdę tak źle było?
- Tak. Odkąd skończył 15 lat nie dogadują się.
- A teraz?
- Teraz nie słychać krzyków.- Uśmiecham się i wkładam ostatni talerz. - O i w czymś się nie zgadzają- stwierdza rozbawiona Victoria słysząc krzyki.
- Jasne, przestań. Nie zawsze musisz mieć racje! - krzyczy Lou.
- Może ty zaczynasz zachowywać się odpowiedzialnie
- Zaczynam.
- Nie widać.
- Może ty zaczynasz być kochanym tatą.
- Jakoś Lottie nie narzeka.- Znów krzyki ustają. Dopijam herbatę patrząc na Victorię.
- Przyzwyczaj się. Oni tak zawsze.
- Miło.
- Tak. Oni bardzo się kochają.
-  Widać. - kiwam głową ze uśmiechem. Wychodzimy do ogrodu i rozmawiamy. Poznajemy się bardziej. Bardzo ją polubiłam. Podchodzi do nas Louis. Bawi sie kluczykami od samochodu.
- Kochanie ja wychodzę.
- No dobra. - nie mogę go zatrzymać. Może chce kogoś odwiedzić albo cokolwiek.
- Klucze od auta- mówi Victoria wyciągając rękę.
- Nie. - upiera się.
- Odpowiadasz nie tylko za siebie.
- Mamo no ..
- Klucze, możesz się przejść.- Wzdycha i oddaje jej kluczyki - Teraz możesz iść.
Całuje nas w policzki i wychodzi. Kobieta chowa klucze do kieszeni kurtki
- Gdzie on poszedł?
- Szwendać się po mieście. Zawsze tak robi.- Wsuwam ręce do kieszeni. Wracamy do środka. Bawię sie z Ethan’em a nawet potem razem z jego babcią go kąpię.
- Ciocia i ujek będzie meszkać z nami?
- Tak skarbie - mówi.
- Fajnie.
- Ciocia cię uśpi dzisiaj- całuje go w czoło i niesie do pokoju.
- Bajka... super- Siedzę na jego łóżku i opowiadam mu bajkę. Chłopiec szybko zasypia Całuję go w czoło i idę do sypialni. Louis przychodzi bardzo późno. Ja praktycznie śpię. Całuje mnie w głowę i przyciąga do siebie. Mruczę cicho i przytulona zasypiam. Budzę się rano. Chłopaka już nie ma. Pewnie poszedł do szkoły. Ubieram się. W domu jest tylko Ethan i Eryk.
- Dzień dobry - mówię.
- Ciocia.
- Ethan
- dziadku możesz iść do płacy. Zostanę z ciocia
- Haha dziękuję za pozwolenie.
- No to idź.
- Annie zostałabyś nim?
- oczywiście i tak nie mam co robić.
- Postaram się dziś wszystko załatwić co związane z praca. - obiecuje. Ubiera się i  żegna z nami. Zostajemy sami. Tylko ja mam zwolnienie aż do końca grudnia Ale mogę o nim zapomnieć. Mam nadzieję że Louis nie będzie zły że nie odpoczywam. Bawimy się, oglądamy bajki, robimy obiad. Mały bardzo mi pomaga. Jest uroczym dwulatkiem. Siedzimy na dywanie i rysujemy. Do domu wraca Louis.
- Patrz wujek.
- Śliczne.- Ethan rysuje dalej uśmiechając się. Podnoszę się z podłogi i podchodzę do Louisa
- Jak w szkole?
- Nudno. Jak może być w szkole.
- No ale to nowa więc pytam jak ci było.
- Strasznie, jako brat Lottie lubią mnie wszyscy.
- Haha. To chyba dobrze. - idę do kuchni .
- Nie bo kręcą się obok niej lalusiowaci idioci i puste blondynki
- A to nie dobrze.
- Tak. Ona nimi rządzi. Jak poddanymi.
- Elita - wzruszam ramionami odgrzewając obiad.
- To nie moja bajka.- Odwracam się i go przyciągam.
- Urodziny masz w wigilię tak?
- Tak.
- To dobrze. - postanawiam, że wtedy się dowie.
- CO chciałaś mi wczoraj powiedzieć.
- To może poczekać. - całuję go.
- A dobra.- Oddaje mój pocałunek.- Muszę zrobić lekcje
- Może ci pomóc?
- Ty matury za mnie nie napiszesz
- Ale nie mam zamiaru odrabiać za ciebie lekcji.
- Dam radę.- Całuje mnie w usta.  Uśmiecham się z przyjemnością oddając pocałunki. Podaje mu obiad, a potem idzie na górę. Ethan siedzi na wielkim łóżku i razem z Louisem pochyla się nad zeszytami. Siadam biorąc go na kolana.
- Ej... to fajne te lysunki
- To geometria.
- Fajna.- Całuje go w policzek. Zaraz oczywiście go wyciera.
- Za parę lat zacznie ci się to podobać- stwierdza Louis.
- Tiak?
- Tak.
- Tobie się podoba?
- Bardzo.- Pochylam się i jego też całuję w policzek. Louis uśmiecha się zadowolony. Leżymy na łóżku nie przeszkadzając mu. Głaszczę Ethana po włosach a on śpi wtulony we mnie. Zamykam oczy. Bardzo mi się tutaj podoba. Czuję się dobrze przyjęta. Czuję że mam rodzinę. To cudowne.  Czuję jak ktoś okrywa nas kocem. Zasypiam razem z Ethanem.

6 komentarzy: