czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 1

Annie
Zapinam guzik mojej krótkiej czarnej spódnicy i zakładam buty na wysokim obcasie. Jest ostatni weekend wakacji i chcę się jeszcze zabawić przez rozpoczęciem nowej pracy. Wychodzę z domu jadąc taksówką do znanego klubu. Jest pełno ludzi. Wchodzę do środka i zamawiam sobie drinka. Siadam przy barze trochę się rozglądając. Dawno nie bywałam w takich miejscach. Studia to jednak ciężka sprawa. A teraz będzie praca i w ogóle na to czasu mieć nie będę. Dosiada się do mnie jakiś młody chłopak.  Uśmiecham się delikatnie do niego.
- Jestem Louis - mówi
- A ja Annie. - przedstawiam się.
- Nie widziałem cię tu wcześniej.- Przynajmniej mam pewność, że jest pełnoletni bo barman podaje mu alkohol.
- Wcześniej tu nie bywałam.
- To wytłumaczę ci pewną rzecz. Na parkiecie jest najlepsza zabawa.
- Widzisz, dobrze że mówisz.
- To co zatańczysz?
Wstaję i idę z nim tańczyć. Ręce trzyma na moich biodra. Nie przeszkadza mi to. Dobrze się bawię. On jest fajny. Przez innych tańczących ludzi jesteśmy bardzo blisko siebie. Oplatam jego szyję rękoma. Zaciągam się zapachem jego perfum. Na pewno je zapamiętam. Genialne są. Tak samo jak i jego oczy, Błękitne. Jak ocean. Uśmiecham się lekko kiedy czuję jego usta na swoich.  Z przyjemnością oddaję pocałunek. Swoje palce wsuwam w jego włosy. Przesuwa ręką wzdłuż mojej nogi.  Przechodzi mnie dreszcz. Mruczę cicho. Dobrze całuje. Przejeżdżam językiem po jego dolnej wardze prosząc o wejście. Wzdycha i lekko otwiera usta. Odrywam się od niego biorąc oddech. Wyprowadza mnie z tłumu tańczących ludzi.
- Gdzie idziemy?
- A gdzie chcesz?
- Nie wiem. Z tobą. - Ciągnie mnie do wyjścia Idę za nim. Jest taki przystojny.. młodszy ode mnie ale przystojny. Zatrzymujemy się kilka bloków dalej. Prowadzi mnie po schodach starej, ale zadbanej kamienicy. Docieramy do mieszkania. Otwiera je przede mną. Wchodzę do środka. Zamyka drzwi i zaczyna mnie całować. Trzymam w rękach jego koszule. Po chwili ją rozpinam i ściągam z niego. Odrywam się na chwilę łapiąc oddech i znów wpijam się w jego malinowe usta. Po omacku docieramy chyba do jego łóżka. Siadam na nim ciągnąc go za sobą. Znów go całuję. Nie mogę się oderwać. Ściąga ze mnie koszulkę i rzuca ją na podłogę. Biorę się za jego spodnie. Zdejmuje mu je. Kładzie mnie na łóżku rozpinając moją spódnicę. Robimy wszystko szybko. Jestem spragniona. Leżę na jego łóżku i łapię oddech. Patrzę w okno próbując unormować ruchy klatki piersiowej Podnoszę się i rozglądam w poszukiwaniu moich rzeczy. Zbieram je z podłogi i ubieram się.
- Chcesz to zostań
- Muszę iść. Za kilka godzin do pracy. - tłumaczę szybko.
- A jasne. To pa- mówi przymykając oczy.- Mogę przynajmniej dostać twój numer telefonu
- A chcesz? - pochylam się nad nim.
- Chcę.- Skrada mi kolejny pocałunek. Zostawiam mu swój numer. Całuję go ostatni raz i wychodzę. Wracam domu i kładę się do łóżka. Wstaję w bardzo dobrym humorze Robię sobie kawę i idę pod prysznic. Szykuje się do pracy. Biorę swoją torbę i wychodzę. Jadę do szkoły. Wchodzę do budynku. Idę do pokoju nauczycielskiego. Wszyscy są bardzo mili. Dostaję dziennik swojej nowej klasy.
- Ty masz klasę trzecią. Ich wychowawca jest na zwolnieniu na cały rok. Jesteś na zastępstwo.
- Ow jasne. - biorę dziennik i idę pod klasę. Od razu mam wychowawczą .Siedzę za biurkiem i sprawdzam obecność kiedy do klasy wchodzi ostatni spóźnialski. Mrugam zaszokowana patrząc na chłopaka.  Mnie się to tylko wydaje prawda? To niemożliwe żeby to był on.
- Przepraszam za spóźnienie- mówi idąc w kierunku jedynego wolnego miejsca.
- Emm ..Louis tak? - upewniam się patrząc na listę
- Tak, proszę panią.
- Fajnie. - powoli wstaję z krzesła i opieram się o biurko. - Jestem Annie McClayne. Uczę literatury angielskiej i będę waszym wychowawczą. Wszyscy są zadowoleni. Chyba wcześniejszy wychowawca nie był aż tak wspaniały.
- W tym roku będzie się działo. Bal, wycieczki, matura...
- Tak proszę pani.
- Dobrze, to ee...może po kolei powiedzcie coś o sobie. Po czterdziestu pięciu minutach wiem podstawowe rzeczy o moich uczniach. Opuszczają klasę, a ja zamykam dziennik i zbieram rzeczy. Liczę na to, że był pijany i mnie nie pamięta
- Pani McClayne - podchodzi do mnie Louis.
- Tak? - nie podnoszę głowy.
- Chciałem zapytać o wczorajszy wieczór.
- Jaki wieczór? - o tak. Będę udawać.
- Aha. Żaden. Przepraszam, że przeszkadzam.
- Nic nie szkodzi. Chodźmy - kładę dłoń na jego plecach i wychodzimy.
- Dowidzenia proszę panią.- Idę w stronę gabinetu. Cholera... Przespałam się z własnym uczniem. Nie jest dobrze ale co poradzę? Gdybym wczoraj to wiedziała, w życiu bym nie dopuściła do tego. Chociaż to było cudowne. Muszę o tym zapomnieć. On też musi. Nie ma innego wyjścia. Idę na kolejną lekcję. Dzień byłby przyjemny, gdyby mój UCZEŃ nie wylądował u dyrektora i nie musiałabym iść z nimi rozmawiać. Jeszcze nieco się gubię i trochę spóźniona docieram do gabinetu.
- Dzień dobry panie dyrektorze - mówię widząc Louisa. Wzdycham cicho i siadam przy nim. - Co się stało?
- Bójka. Pan Tomlinson dobrze zaczyna.
- Bójka? Poważnie? - patrzę na niego. - To nie przedszkole Louis.
- Należało się mu- mówi zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Ponieważ? - zakładam nogę na nogę czekając na odpowiedź.
- Ponieważ, zaczepiał młodsze dziewczyny. W dobrej sprawie go uderzyłem.
- Oczywiście. Widzi pan panie dyrektorze, w dobrej sprawie.
- Żeby mi się to więcej nie powtórzyło. I przypominam dla pana, o tym że musi zaliczyć poprzedni rok z literatury. To że pan Adams odszedł nie znaczy, że ma pan spokój panie Tomlinson
- Chodź, Louis pogadamy - ciągnę go za koszulę. - Do widzenia - wychodzimy z gabinetu. - Nie zaliczyłeś literatury?!
- Jakoś mi się nie udało proszę pani. Nasz poprzedni nauczyciel nie był tak atrakcyjny i raczej omijałem jego lekcje. - Puszczam go, bo stoimy za blisko siebie. Te perfumy...
- Ee, czyli będę ci musiała pomóc nadrobić materiał.
- Tak proszę pani.- Uśmiecha się do mnie niewinnie.
- Idź do domu. - wzdycham i sama zmierzam do wyjścia.
- Może panią odprowadzić do samochodu. Z chęcią poniosę książki.
- Louis, wiem jestem kobietą ale na pewno twoje koleżanki - wskazuję dziewczyny. - Tylko czekają żebyś do nich zagadał
- One... - patrzy na nie z kpiącą miną.- Raczej ja nie mam ochoty na ich towarzystwo.
- Oh, no to tam te - wskazuję na inną grupę i zaraz się potykam lądując na kolanach. Pomaga mi się podnieść.
- Wolę towarzystwo kogoś innego.
- No to dlatego nie chcę ..ał - patrzę na zdarte kolana. Minusy sukienek.
- Uuu. Może ja lepiej odprowadzę, na zewnątrz jest więcej przeszkód.
- Kocham robić z siebie ofiarę przed uczniami. Moje hobby.
- Myślałem, że jesteśmy pani pierwszą klasą.- Bierze ode mnie książki.
- Bo jesteście.- Uśmiecha się do mnie. Kładzie moje książki na siedzeniu pasażera.
 - Kiedy mógłbym to wszystko zaliczyć?
- Może zaczniemy od jutra po lekcjach? Muszę ci ten materiały przygotować.
- Oczywiście. Jutro po lekcjach. Na pewno będę.
- To o 17 tu - podaję mu adres.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
- Do jutra. - wsiadam do auta i odjeżdżam. Wchodzę do domu i ściągam z siebie sukienkę. Idę do łazienki opatrzyć kolana. Potem od razu idę coś zjeść. Robię sobie obiad. W dresach siedzę na kanapie i myślę nad zagadnieniami dla Louisa.  Muszę mu pomóc w nauce. to fajny chłopak i bardzo miły.  I przystojny. Zdecydowanie tak. Drukuję parę kartek i zaznaczam markerem. Z półki biorę kilka książek, które powinien przeczytać. Kładę się na sofie i bawię telefonem. Głupio mi go okłamywać, że nie pamiętam. Wiem też, że to nigdy nie powinno się stać. Wzdycham cicho. Rzucam poduszkę na ziemię.
- Głupia impreza - zamykam oczy. Zasypiam. Rano pędem zbieram wszystkie rzeczy. Wpadam do szkoły na lekcję literatury trochę spóźniona. A dzisiaj mam dwie lekcje pod rząd z moją klasą. Wchodzę do sali i odkładam rzeczy na biurko.
- Dzień dobry, dzisiaj zaczniemy od przypomnienia poprzedniego roku.
- O nie - rozlega się w sali.
- Nie będę aż taka straszna.- Wstaję i siadam na brzegu biurka.
- ładne nogi - gwiżdże chyba Styles.
- Moje nogi nie są tematem lekcji. Ale na wychowawczej możemy pogadać o twoich.
- Nie, jego nie są tak interesujące jak pani - mówi blondyn
- Tak. Nie wiem ciężko mi ocenić.
- Błagam chłopaki - jęknęła Caroline. Ruda dziewczyna z trzeciej ławki. - Jeszcze tylko Tomlinsona do dyskusji brakuje. Dajcie prowadzić lekcje
- Najwyżej odbiorę wychowawczą.
- Ogólnie jest pani no...- mówi mulat.
- Dziękuję panie... Malik- mówię po krótkiej chwili przypominając sobie nazwisko.- Jeżeli macie tak dużo do powiedzenia, każdy z was przygotuje wypowiedź ustną na temat przeczytanej książki, może być to też bajka z dzieciństwa.
- Wyjdź tylko z klasy - mówi któraś dziewczyna do Stylesa.
- No to zaczynamy lekcje, czy chcecie kolejną pracę?- Już nikt się nie odzywa. Zaczynam przerabiać materiał. Łatwo ich ustawić, całą lekcję siedzą cicho.  Zadowolona puszczam ich na pierwszą przerwę. Ja zostaję w klasie i czekam aż każdy wyjdzie. Zamykam klasę i idę do pokoju nauczycielskiego. Chcę kawy. Wpadam na jakiegoś nauczyciela.
- Oj przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Z panią to sama przyjemność.
- Dziękuję - uśmiecham się. - Czego pan uczy?
- Historii.
- Aa, pan Payne?
- Tak. Pani McClayne?
- Tak.
- Może kawy, to tylko 10 minut ale zawsze to coś.- Wchodzimy do środka.- Jestem Liam.
- A ja Ann.- Robi nam kawę siadamy przy stole.- Chciałbym porozmawiać otwoim uczniu.
- Louisie? - wzdycham.
- Tak. Nie widziałem go na pierwszej lekcji.
- Nie było go?
- Nie. Wiem, że może to nudny przedmiot.
- Zaraz z nim porozmawiam. Jest w szkole.
- Tak? To jakaś nowość. - Wzdycham cicho. Już wiem że będą problemy. Idę do Louisa.
i zabieram go do sali
- Tak proszę panią.
- Czemu nie było cię na pierwszej lekcji ? - zakładam ręce na piersi.
- Ponieważ budzik mi nie zadzwonił. W domu nie ma kto mnie budzić.
- A tak serio to?
- Historia jest bardzo nudna. Nie lubię jej.
- A ja nie lubiłam matematyki, fizyki, chemii i wf a chodzić musiałam.
- Co pani zrobi? Za rączkę zaprowadzi mnie pani na lekcję?
- Nie. - odpowiadam. - Po prostu nie olewaj szkoły bo to tylko błąd.
- Jaki? Nie widzę nic pożytecznego w chodzeniu do szkoły. No może oprócz pani lekcji.
- Przestań. Musisz zdać szkołę.
- Tak.
- Tak. Bo to jest twoja przyszłość, a ty jesteś zdolnym chłopakiem.
- Tak szczególnie w pewnych kwestach.
- Louis - tracę cierpliwość.
- Tak, ale niektórzy nie pamiętają o pewnych rzeczach.
- O jakich znów rzeczach?
- O żadnych proszę pani. Skończyliśmy?
- Nie. Proszę cię... Wierzę w ciebie tak? Postaraj się
- Dobrze. Proszę panią.- Dzwoni dzwonek. Wszyscy wchodzą do klasy. Louis siada na swoje miejsce. Prowadzę kolejną lekcję. Idzie bardzo sprawnie i tym razem. Potem mam dwa okienka i znów lekcję z pierwszą klasą. Kończę i wracam do domu. Robię sobie obiad. W ostatniej chwili przypominam sobie, że ma przyjść Louis, a miałam ochotę na długą kąpiel i lampkę wina. Więc będę musiała to odłożyć na później. Idę się przebrać. Zakładam zwykłe jeansy i za dużą bluzę. Robię sobie kolejną kawę i słyszę pukanie. Stawiam kubek na stolę i idę otworzyć. Za drzwiami stoi Louis. Wpuszczam go do środka.
- Chodź do salonu - zamykam drzwi i go prowadzę. Siadamy razem na kanapie. Jest całkiem rozumny. Łatwiej się z nim dogadać w cztery oczy. Ma potencjał tylko jest leniwy i lubi szpanować przed kumplami.
- Dobra, to przeczytaj w domu - daję mu lekturę
- Czyli już koniec?
- Tak, masz spokój.
- Tak.- Bierze swój telefon i gdzieś dzwoni. Mój też zaczyna dzwonić.- Wiedziałem, że to ty.
- Co ja? - Tak, Annie graj dalej.
- Ja nie zapominam o kobietach i o takich nocach.
- Kurwa...- klnę. - Tym razem musisz.
- Dlaczego?- siada obok mnie.
- Bo jestem twoją nauczycielką i lepiej żebyś nie pamiętał. - odsuwam się powoli
- Oczywiście proszę pani.- Bierz książkę.- Do zobaczenia, kiedyś tam.
- Nie kiedyś tam tylko na lekcji jutro.
- Zobaczymy
- Louis proszę cię. - Trzymam go za ramię. - Nie olewaj tego. Masz duże szansę na dobre oceny.
- Super. - Wywracam oczami.
- Dobra, idź. Twoja przyszłość twoja sprawa. Ja sobie żył nie będę wypruwać - wstaję i biorę wino bo mnie szlag trafi. Wychodzi i z trzaskiem zamyka drzwi. Ja też jestem zła. Idę wziąć długą kąpiel dla odprężenia i idę spać. Rano piję kawę z Liamem. To miły facet. Dobrze że z jakimś nauczycielem się dogaduje.
- Muszę iść na lekcje. Mam z twoją klasą.
- Powiedz mi czy był Tomlinson - wzdycham.
Ja idę na lekcję z klasą pierwszą. Potem jest jakiś apel i zbieram swoją klasę, żeby zabrać ich na salę. Nigdzie nie widzę Louisa. Czyli kolejne wagary. Co ja mam z tym chłopakiem zrobić? Dzisiaj mamy radę pedagogiczną i do późna zostaję w szkole. Jest już ciemno gdy muszę wracać. Idę na pieszo dzisiaj. Wyjmuję e-papierosa wypuszczając dym z ust. Czasem muszę zapalić chociaż tak, a on mnie dzisiaj zdenerwował. Po drodze mijam tamten klub. Podchodzę do barmana.
- Mam pytanie - opieram się rękoma o blat.
- Tak?
- Widziałeś tu chłopaka o imieniu Louis? Często tu przychodzi. Czy widziałeś go dzisiaj?
- Tak. Wyszedł z piętnaście minut wcześniej.
- Znasz go?
- Tak. Dość często przychodzi. To mój kumpel. Nie mów, że zaliczył wpadkę.
- Nie, nie - uśmiecham się. - Ja jestem jego...przyjaciółką.  Umówiliśmy się. nie i wesz gdzie mógł pójść?
- Pewnie do domu, z nową panną. - Wzdycham zła.  Nie będę mu ingerować w życie. Wracam powoli do domu. Robię sobie kolacje i sprawdzam pierwsze prace Nie są takie złe. Szkoda, że nie mogę ocenić pracy Louisa bo go nie było. Cholera... Nie wiem co z nim zrobić.

5 komentarzy: