Annie
Zapinam guzik mojej
krótkiej czarnej spódnicy i zakładam buty na wysokim obcasie. Jest ostatni weekend
wakacji i chcę się jeszcze zabawić przez rozpoczęciem nowej pracy. Wychodzę z
domu jadąc taksówką do znanego klubu. Jest pełno ludzi. Wchodzę do środka i
zamawiam sobie drinka. Siadam przy barze trochę się rozglądając. Dawno nie
bywałam w takich miejscach. Studia to jednak ciężka sprawa. A teraz będzie praca
i w ogóle na to czasu mieć nie będę. Dosiada się do mnie jakiś młody chłopak. Uśmiecham się delikatnie do niego.
- Jestem Louis - mówi
- A ja Annie. -
przedstawiam się.
- Nie widziałem cię
tu wcześniej.- Przynajmniej mam pewność, że jest pełnoletni bo barman podaje mu
alkohol.
- Wcześniej tu nie
bywałam.
- To wytłumaczę ci
pewną rzecz. Na parkiecie jest najlepsza zabawa.
- Widzisz, dobrze że
mówisz.
- To co zatańczysz?
Wstaję i idę z nim
tańczyć. Ręce trzyma na moich biodra. Nie przeszkadza mi to. Dobrze się bawię.
On jest fajny. Przez innych tańczących ludzi jesteśmy bardzo blisko siebie. Oplatam
jego szyję rękoma. Zaciągam się zapachem jego perfum. Na pewno je zapamiętam. Genialne
są. Tak samo jak i jego oczy, Błękitne. Jak ocean. Uśmiecham się lekko kiedy
czuję jego usta na swoich. Z
przyjemnością oddaję pocałunek. Swoje palce wsuwam w jego włosy. Przesuwa ręką wzdłuż
mojej nogi. Przechodzi mnie dreszcz.
Mruczę cicho. Dobrze całuje. Przejeżdżam językiem po jego dolnej wardze prosząc
o wejście. Wzdycha i lekko otwiera usta. Odrywam się od niego biorąc oddech. Wyprowadza
mnie z tłumu tańczących ludzi.
- Gdzie idziemy?
- A gdzie chcesz?
- Nie wiem. Z tobą. -
Ciągnie mnie do wyjścia Idę za nim. Jest taki przystojny.. młodszy ode mnie ale
przystojny. Zatrzymujemy się kilka bloków dalej. Prowadzi mnie po schodach
starej, ale zadbanej kamienicy. Docieramy do mieszkania. Otwiera je przede mną.
Wchodzę do środka. Zamyka drzwi i zaczyna mnie całować. Trzymam w rękach jego
koszule. Po chwili ją rozpinam i ściągam z niego. Odrywam się na chwilę łapiąc
oddech i znów wpijam się w jego malinowe usta. Po omacku docieramy chyba do
jego łóżka. Siadam na nim ciągnąc go za sobą. Znów go całuję. Nie mogę się
oderwać. Ściąga ze mnie koszulkę i rzuca ją na podłogę. Biorę się za jego
spodnie. Zdejmuje mu je. Kładzie mnie na łóżku rozpinając moją spódnicę. Robimy
wszystko szybko. Jestem spragniona. Leżę na jego łóżku i łapię oddech. Patrzę w
okno próbując unormować ruchy klatki piersiowej Podnoszę się i rozglądam w
poszukiwaniu moich rzeczy. Zbieram je z podłogi i ubieram się.
- Chcesz to zostań
- Muszę iść. Za kilka
godzin do pracy. - tłumaczę szybko.
- A jasne. To pa-
mówi przymykając oczy.- Mogę przynajmniej dostać twój numer telefonu
- A chcesz? -
pochylam się nad nim.
- Chcę.- Skrada mi
kolejny pocałunek. Zostawiam mu swój numer. Całuję go ostatni raz i wychodzę.
Wracam domu i kładę się do łóżka. Wstaję w bardzo dobrym humorze Robię sobie
kawę i idę pod prysznic. Szykuje się do pracy. Biorę swoją torbę i wychodzę.
Jadę do szkoły. Wchodzę do budynku. Idę do pokoju nauczycielskiego. Wszyscy są
bardzo mili. Dostaję dziennik swojej nowej klasy.
- Ty masz klasę
trzecią. Ich wychowawca jest na zwolnieniu na cały rok. Jesteś na zastępstwo.
- Ow jasne. - biorę
dziennik i idę pod klasę. Od razu mam wychowawczą .Siedzę za biurkiem i
sprawdzam obecność kiedy do klasy wchodzi ostatni spóźnialski. Mrugam
zaszokowana patrząc na chłopaka. Mnie
się to tylko wydaje prawda? To niemożliwe żeby to był on.
- Przepraszam za
spóźnienie- mówi idąc w kierunku jedynego wolnego miejsca.
- Emm ..Louis tak? -
upewniam się patrząc na listę
- Tak, proszę panią.
- Fajnie. - powoli
wstaję z krzesła i opieram się o biurko. - Jestem Annie McClayne. Uczę
literatury angielskiej i będę waszym wychowawczą. Wszyscy są zadowoleni. Chyba
wcześniejszy wychowawca nie był aż tak wspaniały.
- W tym roku będzie
się działo. Bal, wycieczki, matura...
- Tak proszę pani.
- Dobrze, to
ee...może po kolei powiedzcie coś o sobie. Po czterdziestu pięciu minutach wiem
podstawowe rzeczy o moich uczniach. Opuszczają klasę, a ja zamykam dziennik i
zbieram rzeczy. Liczę na to, że był pijany i mnie nie pamięta
- Pani McClayne -
podchodzi do mnie Louis.
- Tak? - nie podnoszę
głowy.
- Chciałem zapytać o
wczorajszy wieczór.
- Jaki wieczór? - o
tak. Będę udawać.
- Aha. Żaden.
Przepraszam, że przeszkadzam.
- Nic nie szkodzi.
Chodźmy - kładę dłoń na jego plecach i wychodzimy.
- Dowidzenia proszę
panią.- Idę w stronę gabinetu. Cholera... Przespałam się z własnym uczniem. Nie
jest dobrze ale co poradzę? Gdybym wczoraj to wiedziała, w życiu bym nie
dopuściła do tego. Chociaż to było cudowne. Muszę o tym zapomnieć. On też musi.
Nie ma innego wyjścia. Idę na kolejną lekcję. Dzień byłby przyjemny, gdyby mój
UCZEŃ nie wylądował u dyrektora i nie musiałabym iść z nimi rozmawiać. Jeszcze
nieco się gubię i trochę spóźniona docieram do gabinetu.
- Dzień dobry panie
dyrektorze - mówię widząc Louisa. Wzdycham cicho i siadam przy nim. - Co się
stało?
- Bójka. Pan
Tomlinson dobrze zaczyna.
- Bójka? Poważnie? -
patrzę na niego. - To nie przedszkole Louis.
- Należało się mu-
mówi zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Ponieważ? -
zakładam nogę na nogę czekając na odpowiedź.
- Ponieważ, zaczepiał
młodsze dziewczyny. W dobrej sprawie go uderzyłem.
- Oczywiście. Widzi
pan panie dyrektorze, w dobrej sprawie.
- Żeby mi się to
więcej nie powtórzyło. I przypominam dla pana, o tym że musi zaliczyć poprzedni
rok z literatury. To że pan Adams odszedł nie znaczy, że ma pan spokój panie
Tomlinson
- Chodź, Louis
pogadamy - ciągnę go za koszulę. - Do widzenia - wychodzimy z gabinetu. - Nie
zaliczyłeś literatury?!
- Jakoś mi się nie
udało proszę pani. Nasz poprzedni nauczyciel nie był tak atrakcyjny i raczej
omijałem jego lekcje. - Puszczam go, bo stoimy za blisko siebie. Te perfumy...
- Ee, czyli będę ci
musiała pomóc nadrobić materiał.
- Tak proszę pani.-
Uśmiecha się do mnie niewinnie.
- Idź do domu. -
wzdycham i sama zmierzam do wyjścia.
- Może panią
odprowadzić do samochodu. Z chęcią poniosę książki.
- Louis, wiem jestem
kobietą ale na pewno twoje koleżanki - wskazuję dziewczyny. - Tylko czekają
żebyś do nich zagadał
- One... - patrzy na
nie z kpiącą miną.- Raczej ja nie mam ochoty na ich towarzystwo.
- Oh, no to tam te -
wskazuję na inną grupę i zaraz się potykam lądując na kolanach. Pomaga mi się
podnieść.
- Wolę towarzystwo
kogoś innego.
- No to dlatego nie
chcę ..ał - patrzę na zdarte kolana. Minusy sukienek.
- Uuu. Może ja lepiej
odprowadzę, na zewnątrz jest więcej przeszkód.
- Kocham robić z
siebie ofiarę przed uczniami. Moje hobby.
- Myślałem, że
jesteśmy pani pierwszą klasą.- Bierze ode mnie książki.
- Bo jesteście.- Uśmiecha
się do mnie. Kładzie moje książki na siedzeniu pasażera.
- Kiedy mógłbym to wszystko zaliczyć?
- Może zaczniemy od
jutra po lekcjach? Muszę ci ten materiały przygotować.
- Oczywiście. Jutro
po lekcjach. Na pewno będę.
- To o 17 tu - podaję
mu adres.
- Dziękuję. Do
zobaczenia.
- Do jutra. - wsiadam
do auta i odjeżdżam. Wchodzę do domu i ściągam z siebie sukienkę. Idę do
łazienki opatrzyć kolana. Potem od razu idę coś zjeść. Robię sobie obiad. W
dresach siedzę na kanapie i myślę nad zagadnieniami dla Louisa. Muszę mu pomóc w nauce. to fajny chłopak i
bardzo miły. I przystojny. Zdecydowanie
tak. Drukuję parę kartek i zaznaczam markerem. Z półki biorę kilka książek,
które powinien przeczytać. Kładę się na sofie i bawię telefonem. Głupio mi go
okłamywać, że nie pamiętam. Wiem też, że to nigdy nie powinno się stać.
Wzdycham cicho. Rzucam poduszkę na ziemię.
- Głupia impreza -
zamykam oczy. Zasypiam. Rano pędem zbieram wszystkie rzeczy. Wpadam do szkoły
na lekcję literatury trochę spóźniona. A dzisiaj mam dwie lekcje pod rząd z
moją klasą. Wchodzę do sali i odkładam rzeczy na biurko.
- Dzień dobry,
dzisiaj zaczniemy od przypomnienia poprzedniego roku.
- O nie - rozlega się
w sali.
- Nie będę aż taka
straszna.- Wstaję i siadam na brzegu biurka.
- ładne nogi -
gwiżdże chyba Styles.
- Moje nogi nie są
tematem lekcji. Ale na wychowawczej możemy pogadać o twoich.
- Nie, jego nie są
tak interesujące jak pani - mówi blondyn
- Tak. Nie wiem
ciężko mi ocenić.
- Błagam chłopaki -
jęknęła Caroline. Ruda dziewczyna z trzeciej ławki. - Jeszcze tylko Tomlinsona
do dyskusji brakuje. Dajcie prowadzić lekcje
- Najwyżej odbiorę
wychowawczą.
- Ogólnie jest pani
no...- mówi mulat.
- Dziękuję panie...
Malik- mówię po krótkiej chwili przypominając sobie nazwisko.- Jeżeli macie tak
dużo do powiedzenia, każdy z was przygotuje wypowiedź ustną na temat
przeczytanej książki, może być to też bajka z dzieciństwa.
- Wyjdź tylko z klasy
- mówi któraś dziewczyna do Stylesa.
- No to zaczynamy
lekcje, czy chcecie kolejną pracę?- Już nikt się nie odzywa. Zaczynam
przerabiać materiał. Łatwo ich ustawić, całą lekcję siedzą cicho. Zadowolona puszczam ich na pierwszą przerwę.
Ja zostaję w klasie i czekam aż każdy wyjdzie. Zamykam klasę i idę do pokoju
nauczycielskiego. Chcę kawy. Wpadam na jakiegoś nauczyciela.
- Oj przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Z
panią to sama przyjemność.
- Dziękuję - uśmiecham
się. - Czego pan uczy?
- Historii.
- Aa, pan Payne?
- Tak. Pani McClayne?
- Tak.
- Może kawy, to tylko
10 minut ale zawsze to coś.- Wchodzimy do środka.- Jestem Liam.
- A ja Ann.- Robi nam
kawę siadamy przy stole.- Chciałbym porozmawiać otwoim uczniu.
- Louisie? -
wzdycham.
- Tak. Nie widziałem
go na pierwszej lekcji.
- Nie było go?
- Nie. Wiem, że może
to nudny przedmiot.
- Zaraz z nim
porozmawiam. Jest w szkole.
- Tak? To jakaś
nowość. - Wzdycham cicho. Już wiem że będą problemy. Idę do Louisa.
i zabieram go do sali
- Tak proszę panią.
- Czemu nie było cię
na pierwszej lekcji ? - zakładam ręce na piersi.
- Ponieważ budzik mi
nie zadzwonił. W domu nie ma kto mnie budzić.
- A tak serio to?
- Historia jest
bardzo nudna. Nie lubię jej.
- A ja nie lubiłam
matematyki, fizyki, chemii i wf a chodzić musiałam.
- Co pani zrobi? Za
rączkę zaprowadzi mnie pani na lekcję?
- Nie. - odpowiadam.
- Po prostu nie olewaj szkoły bo to tylko błąd.
- Jaki? Nie widzę nic
pożytecznego w chodzeniu do szkoły. No może oprócz pani lekcji.
- Przestań. Musisz
zdać szkołę.
- Tak.
- Tak. Bo to jest
twoja przyszłość, a ty jesteś zdolnym chłopakiem.
- Tak szczególnie w
pewnych kwestach.
- Louis - tracę
cierpliwość.
- Tak, ale niektórzy
nie pamiętają o pewnych rzeczach.
- O jakich znów rzeczach?
- O żadnych proszę
pani. Skończyliśmy?
- Nie. Proszę cię...
Wierzę w ciebie tak? Postaraj się
- Dobrze. Proszę
panią.- Dzwoni dzwonek. Wszyscy wchodzą do klasy. Louis siada na swoje miejsce.
Prowadzę kolejną lekcję. Idzie bardzo sprawnie i tym razem. Potem mam dwa
okienka i znów lekcję z pierwszą klasą. Kończę i wracam do domu. Robię sobie
obiad. W ostatniej chwili przypominam sobie, że ma przyjść Louis, a miałam
ochotę na długą kąpiel i lampkę wina. Więc będę musiała to odłożyć na później.
Idę się przebrać. Zakładam zwykłe jeansy i za dużą bluzę. Robię sobie kolejną
kawę i słyszę pukanie. Stawiam kubek na stolę i idę otworzyć. Za drzwiami stoi
Louis. Wpuszczam go do środka.
- Chodź do salonu -
zamykam drzwi i go prowadzę. Siadamy razem na kanapie. Jest całkiem rozumny. Łatwiej
się z nim dogadać w cztery oczy. Ma potencjał tylko jest leniwy i lubi
szpanować przed kumplami.
- Dobra, to
przeczytaj w domu - daję mu lekturę
- Czyli już koniec?
- Tak, masz spokój.
- Tak.- Bierze swój
telefon i gdzieś dzwoni. Mój też zaczyna dzwonić.- Wiedziałem, że to ty.
- Co ja? - Tak, Annie
graj dalej.
- Ja nie zapominam o
kobietach i o takich nocach.
- Kurwa...- klnę. -
Tym razem musisz.
- Dlaczego?- siada
obok mnie.
- Bo jestem twoją
nauczycielką i lepiej żebyś nie pamiętał. - odsuwam się powoli
- Oczywiście proszę
pani.- Bierz książkę.- Do zobaczenia, kiedyś tam.
- Nie kiedyś tam
tylko na lekcji jutro.
- Zobaczymy
- Louis proszę cię. -
Trzymam go za ramię. - Nie olewaj tego. Masz duże szansę na dobre oceny.
- Super. - Wywracam
oczami.
- Dobra, idź. Twoja
przyszłość twoja sprawa. Ja sobie żył nie będę wypruwać - wstaję i biorę wino
bo mnie szlag trafi. Wychodzi i z trzaskiem zamyka drzwi. Ja też jestem zła.
Idę wziąć długą kąpiel dla odprężenia i idę spać. Rano piję kawę z Liamem. To
miły facet. Dobrze że z jakimś nauczycielem się dogaduje.
- Muszę iść na
lekcje. Mam z twoją klasą.
- Powiedz mi czy był
Tomlinson - wzdycham.
Ja idę na lekcję z
klasą pierwszą. Potem jest jakiś apel i zbieram swoją klasę, żeby zabrać ich na
salę. Nigdzie nie widzę Louisa. Czyli kolejne wagary. Co ja mam z tym
chłopakiem zrobić? Dzisiaj mamy radę pedagogiczną i do późna zostaję w szkole.
Jest już ciemno gdy muszę wracać. Idę na pieszo dzisiaj. Wyjmuję e-papierosa
wypuszczając dym z ust. Czasem muszę zapalić chociaż tak, a on mnie dzisiaj
zdenerwował. Po drodze mijam tamten klub. Podchodzę do barmana.
- Mam pytanie -
opieram się rękoma o blat.
- Tak?
- Widziałeś tu
chłopaka o imieniu Louis? Często tu przychodzi. Czy widziałeś go dzisiaj?
- Tak. Wyszedł z piętnaście
minut wcześniej.
- Znasz go?
- Tak. Dość często
przychodzi. To mój kumpel. Nie mów, że zaliczył wpadkę.
- Nie, nie -
uśmiecham się. - Ja jestem jego...przyjaciółką.
Umówiliśmy się. nie i wesz gdzie mógł pójść?
- Pewnie do domu, z
nową panną. - Wzdycham zła. Nie będę mu ingerować
w życie. Wracam powoli do domu. Robię sobie kolacje i sprawdzam pierwsze prace Nie
są takie złe. Szkoda, że nie mogę ocenić pracy Louisa bo go nie było. Cholera...
Nie wiem co z nim zrobić.
świetne jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńcoś dla Ciebie Skyfallgirl http://myslespecyficznie.blogspot.com/2014/07/inspiracja-opowiadaniami.html pzdrawiam :)
extra :D
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńloulou <3
OdpowiedzUsuńKocham! :*
OdpowiedzUsuń