środa, 12 listopada 2014

Rozdział 12

Poprawiam Louisowi koszulę i podaję marynarkę. Tak ładnie wygląda w garniturze.
- Skup się. Powodzenia kochanie. - całuję go w usta. - Wierzymy w ciebie.
- Podziękuje jak zdam.
- Na pewno zdasz - uśmiecham się kładąc rękę na brzuszku.
- Idę.- Całuje mnie w usta.- Kocham cię.
- A ja ciebie. My ciebie.
Uśmiecha się i idzie do samochodu. Macham mu jak odjeżdża. Wchodzę z powrotem do domu. Idę sprzątać po śniadaniu. Trochę się denerwuję. chcę aby zdał. Dużo się uczył, więc powinien. Wchodzę na górę do pokoju dziecięcego bliźniaków. Louis go zrobił. Lubię tam siedzieć. Wszystko jest tam takie małe i śliczne. Jeszcze nie wybraliśmy imion, a termin jest blisko. Teraz pewnie po egzaminach zastanawiamy się nad nimi. Siadam na dywanie i patrzę na łóżeczka. Ręce trzymam na brzuchu. Bliźniaki są dziś wyjątkowo spokojne. To dziwne. Jakby wyczuwały że musza być grzeczne Moje maleństwa. Wstaję chcąc iść do łazienki. Czuję dziwne ukucie. Kładę dłoń na brzuchu i robię kilka kroków do przodu. To się powtarza i przemienia w skurcze. Wypuszczam głośno powietrze czując ból. I do tego robi mi się mokro. O nie... tylko nie w tej chwili. Panikuję. Oddycham głęboko nie wiedząc co zrobić. W końcu biorę telefon i wybieram telefon do Eryka.
- Tak Annie.
- Bo ja..bo to już.
- Co? Zaraz będę.
- Proszę...szybko - cholera boli.
- Już jadę.- Rozłączam się i opieram o stół. Oddycham przez usta. To sobie maluchy znalazły porę.
- Dlaczego teraz? Ała...- Do domu wpada tata Louisa. Pomaga mi wziąć rzeczy i prowadzi do auta. Jedziemy do szpitala. - Boli - prawie płaczę.
- Wyobrażam sobie.- Pomaga mi wysiąść z samochodu. Powoli wchodzimy do środka. Wypuszczam powietrze z ust. Zaciskam palce na jego ręce. Boli, boli, boli. Ja już nie chcę. Szukamy jakiegoś lekarza. Eryk traci cierpliwość
- Błagam no! - krzyczę a raczej drę się. Podchodzi do nas pielęgniarka. Wózkiem wiezie mnie na
porodówkę. Ja się tak nie bawię. Ja nie chcę.  W końcu pojawia się lekarz. Dają mi znieczulenie, ale i tak nie ma czasu na cesarkę. Chce żeby już było po wszystkim. Do tego jestem sama. Sama na sali porodowej. Mam już dość. Padam z sił.
- Nie mogę - sapię.
- Jeszcze trochę.
- Mówi to pan od dwóch godzin...aaa!
- Teraz mówię poważnie.- Żeby chociaż jedno już wyszło... Słyszę głośny płacz. - Syn się pierwszy pchał na świat.- Uśmiecham się słabo i oddycham głęboko. Prę dalej.  Mija z pół godziny i słyszę kolejny płacz. Oddycham z ulgą. nareszcie... Moje maleństwa. Do sali wpada Louis.
- A pan kim jest?- pyta lekarz.
- Ojcem. - odpowiada zdyszany
- Gratulacje, ma pan syna i córkę.- Podchodzi do nas. Dostaje na ręce jednego z bliźniaków.
- Moje maleństwa.- Ja dostaję na klatkę chłopca. Mój synek, jest taki śliczny.
- Cześć skarbie.- Louis całuje mnie w głowę. Zabierają nasze dzieci. Ja zmęczona zasypiam. Budzę się słysząc Louisa i Eryka.
- Hej...- mówię próbując usiąść
- Hej .- Rozglądam się za dziećmi.
- Są na badaniach.
- Jeszcze?
- Spałaś tylko godzinę.- Przecieram oczy patrząc na Louisa.
- Matura. Jak ci poszła matura?
- Chyba dobrze.
- Przepraszam, że dzisiaj.
- Raczej ty terminu sobie nie wybierałaś
- Wiem, ale przepraszam. - zamykam oczy układając głowę na poduszkę. Przywożą nasze dzieci. Louis od razu bierze naszą córeczkę. Siada obok mnie. Ja trzymam synka. Patrzę na maluchy uśmiechając się.
- Nie wiem co wpisać do dokumentów
- No wiem. Jak byś chciał je nazwać?
- Nie mam pomysłu. Może chłopca Jonathana po moim dziadku.
- Tak - mówię całując synka w czoło. - A dziewczynkę?
- Nie wiem
- Bezimienna być nie może.
- Mamusia niech myśli
- Mamusia jest zmęczona. - śmieję sie.
- Tato? - Louis patrzy się Eryka
- Eemm...Nie wiem - uśmiecha się. - Tola? Sally?
- Tola, ładnie
- Tola - mówię i patrzę na córeczkę. Przypatruje się mi niebieskimi oczami i ziewa Zasypia na rękach Louisa. Jest taka słodka.
- Moja księżniczka.- Louis całuje ją w czółko. Eryk zostawia nas samych. Jonathan zasypia mi na rękach tak jak jego siostra
- Jakie śliczne
- Są słodkie. - całuję synka w nosek.
- Zapomniałem ci powiedzieć. Ta dwójka dziedziczy spadek po dziadku.
- Twoja mama mi o tym powiedziała.
- Oh. .. ta mamusia.- Śmieję się. Lou odkłada ja do inkubatorów. - Pewnie jesteś zmęczona
- Trochę. - przytulam się gdy siada obok.
- To spij.
- A będziesz?
- Tak
- Kocham cię Lou.
- Ja ciebie też.- Przytulona do niego zasypiam.

7 komentarzy:

  1. Jejku *.*
    Sweet zakochalam sie w nim :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny już nie mogę doczekać się nexta <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam twojego bloga dosłownie przed chwilą i jestem zachwycona. Świetne. Życzę weny i czekam na nexta.
    Przepraszam, że piszę to pod rozdziałem, ale nigdzie nie znalazłam spamu. Zapraszam cię na http://better-together-ff.blogspot.com/?m=1 to jest mój pierwszy blog, więc czekam na szczerą opinię. Komentarz mile widziany :)

    OdpowiedzUsuń