niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 5

Sprawdzam w autokarze listę obecności. Na samym końcu siedzi cała paczka. Harry, Louis, Zayn i Niall. Liczę że będzie spokój. Nie wiem jak mam wytrzymać cały tydzień udając, że jest on tylko moim uczniem. Będzie ciężko. Siadam z przodu starając się nie słuchać rozmów uczniów.  Zakładam na uszy słuchawki.  Biorę książkę i czytam. Przerywa mi dźwięk przychodzącego sms'a.
 " Mówiłem ci jak podniecająco wyglądasz w okularach?"
Uśmiecham się pod nosem poprawiając raybany. Inaczej bym czytać nie mogła. Odpisuję po chwili.
" Nie miałeś okazji, ale dzięki xx"
"Muszę się poprawić"
Kręcę głową rozbawiona. Odkładam telefon i wracam do czytania. Po dwóch godzinach jest mały postój. Zeskakuję ze schodka z pomocą kierowcy autokaru i czekam aż uczniowie wyjdą. Daję im pół godziny.  Chodzę rozprostowując swoje nogi. Ktoś łapie mnie za rękę. Odwracam się wystraszona.
- Cii...- Louis uśmiecha się do mnie szeroko. Rozglądam się. Nie chciałabym aby ktoś nas zobaczył. Wszędzie jest pusto. Ciągnie mnie w stronę małego lasku.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - śmieję się bardziej splatając z nim palce.
- Na koniec świata- odpowiada.  Łapię go za koszulkę i przyciągam do siebie.  Opieram się o drzewo, a on zachłannie mnie całuje. Wsuwam palce w jego włosy delikatnie za nie ciągnąc.
- Nie wytrzymam tygodnie- szepcze.
- Będziesz musiał skarbie. - przykładam policzek do jego policzka.
- Coś się wymyśli.- Całuje mnie po szyi.- Który dali ci pokój?
- A ja wiem. Osobny. - śmieję się. - Blisko was, bo wy jesteście najgłośniejsi i najniegrzeczniejsi.
- To bardzo dobrze, proszę pani.- Wsuwam dłonie do tylnych kieszeni jego spodni i tak stoimy. Opiera czoło o moje, a ja się uśmiecham.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. Tylko mocniej.
- Mógłbym dyskutować na ten temat, ale zaraz będą mnie szukać.
- To idź.
- Nie chcę.- Całuje mnie jeszcze raz, zachłanniej. Przygryzam jego wargę. Całuję go po szyi i robię malinkę.
- Idę.
- Pa kochanie.
- Możesz mnie za karę posadzić obok siebie.
- To było by zbyt podejrzliwe.
- Nie, jeżeli zrobię coś niedobrego
- A co takiego zrobisz?
- Przekonasz się za parę minut. Kręcę głową on biegnie w stronę kolegów. Powoli wracam do autokaru. Wszędzie jest pełno skaczących żab. Zabiję go.
- Który to zrobił?! Patrzę się na ich całą czwórkę.
- Ja mam alibi proszę panią, prawda Hanna- mówi Styles.
- Tak proszę pani - piszczy swoim głosem. Chyba muszę na wychowawczej przerobić z nimi antykoncepcję.
- A ! - piszczę gdy to obrzydliwe coś przeskakuje pod moimi nogami. Louis zaczyna się śmiać.
- Tomlinson!
- Tak proszę panią?
- Fuj... - krzywię się . - Siadasz z przodu...
- CO?! Nie tylko nie to.- Ta scenka mnie trochę bawiła, ale to był dobry aktor.
- Nie dyskutuj ze mną.
W końcu pozbyliśmy się wszystkich żab i możemy jechać dalej. Louis siedzi obok mnie i ze słuchawkami w uszach opiera się głową o szybę. Cicho nuci pod nosem.  Słodko wygląda. Uśmiecham się i spuszczam głowę. Robi to coraz głośniej nie zwracając uwagi na innych. Nagle w autokarze jest cisza i każdy go słucha. Dołączają do niego Harry, Niall i Zayn. To co i jak śpiewają jest cudowne. Nigdy nie widziałam ich w tej odsłonie.
- Wow...- mówię cicho.
- Co?- Louis patrzy na mnie pytająco.
- piękne.
- Ale co?
- Ta piosenka i wy jak śpiewacie.
- O kurwa- mruczy Louis. - Znowu?
- Co  znowu?
- Znowu śpiewałem na głos. Styles zamorduję cię, było mnie czymś walnąć.
- Trochę za daleko!
- To było rzucić.
- A spadaj. Innym się podobało. - Warczy i zamyka oczy.  Biorę go delikatnie za rękę. nikt tego nie widzi. Otwiera oczy i patrzy na mnie przestraszony. Chyba często nie śpiewa dla publiczności. Ciekawe kto jeszcze zna go tak naprawdę. Pochylam się i mówię mu do ucha.
- Byli zachwyceni.
- Nie powinni tego słyszeć.
- Zapomnij już o tym - przelotnie całuję jego policzek i opieram się o fotel. Jestem zmęczona. Zasypiam opierając się o ramię Louisa. Budzę się jak mamy się zatrzymać. Prostuję się i wstaję.  Louis nawet nie wstaje. Wszyscy wysiadają. Jego też wyciągam.
- Zostaw.
- Dlaczego?
- Bo nie mam ochoty wysiadać.
- Proszę cię. Chodź. Nie przejmuj się tam tym. Oni już gadają o czym innym.
- Wolałbym zostać
- Musimy iść do hotelu
- Już wysiadam. - Odłącza słuchawki i wychodzimy Liczę uczniów którzy wzięli już swoje bagaże. Przerzucam przez ramię swoją czarną torbę i bagażnik się zamyka
- Może pomogę?- Pyta Louis.
- Ja pomogę - mówi Niall.
- Ja mogę nawet panią zanieść- dodaje Zayn.
- Dziękuję, dam radę. No idźcie. - śmieje się. Poprawiam bagaż i wchodzę z nimi do hotelu
- Ty masz dziewczynę- warczy Louis do Zayna
- No mam, całkiem ładną. Uprzejmy chciałem być.
- Nasza pani potrafi chodzić.- Louis uderza go w głowę
- Na tych swoich nogach.
- Których ty nie dotkniesz- śmieje się Lou.
- Wiesz że ona chyba kogoś ma - mówi.- Miała malinki na szyi.- Boże słucham tego i chce mi się śmiać
- Widzisz, a tobie nadal staje na jej widok, a tu zajęta nasza pani.
- Bo tobie nie staje. - prycha.
- No właśnie nie. I nie ślinię się. Wy nadal jesteście gówniarze.
- Ej, skąd to coś? - pokazuje na ślad moich ust na jego szyi
- Poczekaj, nie pamiętam. Ładna była.
- Mogę przeszkodzić w tej arcyciekawej rozmowie? - staję między nimi. - Do pokoju. Już. - otwieram im drzwi do czteroosobowego pokoju.
- Tak proszę pani- mówią równo, a Louis do mnie mruga. Popycham go do środka i idę do pokoju obok. Od razu biegnę pod prysznic. Zaraz potem ubieram spodenki i koszulkę na ramiączkach. Wsuwam letnie buty i wychodzę zabierając wszystkich na dół na kolacje. Jest strasznie ciepło. Jemy w ogrodzie. Louis żartuje sobie z kolegami.  Dobrze, że już mu się humor poprawił. Rozmawiam z dziewczynami z mojej klasy o plaży.
- Moglibyśmy się przejść, ale bez tych idiotów.
- Nie mogę ich samych zostawić w hotelu bo nie będzie do czego wracać. Ale wezmą piłkę i zagrają, a wy się poopalacie jutro.
- Szkoda, że pan Payne nie pojechał.
- no szkoda. - wcale nie. Chłopcy po kolacji idą na boisko grać w piłkę. Dziewczyny robią coś w pokojach. Idę do chłopaków.
- Ja chcę z wami! - krzyczę.
- A potrafi pani?
- Potrafi.
- To jest pani w drużynie która ma koszulki.
- Uff, to dobrze. Wolałabym się nie rozbierać - śmieje się dołączając do chłopców. Naprawdę umiem grać w nogę. W domu dziecka w takie gry się grało. Na dworze spędzało się wiele czasu Nasza drużyna wygrywa dzięki Louisowi. Na prawdę świetnie gra. Mógłby poważnie grać zawodowo. Wracamy do hotelu. Siedzę na łóżku w swoim pokoju. Odkładam książkę na stolik i idę sprawdzić czy jest spokój W tym samym momencie wychodzi Louis że swojego pokoju
- A pan panie Tomlinson?
- Koledzy mnie opuścili i czuję się samotny
- Mogę panu bajkę poczytać.- uśmiecham się niewinnie
- Bardzo chętnie, ale w moim pokoju za chwilę będzie za głośno
- Dlaczego to? - idziemy do mnie.
- Ponieważ Zayn ma poważną rozmowę z dziewczyna
- Rozumiem. - kiwam głową. Otwieram drzwi. Wchodzimy do środka. Zamykam za nami drzwi. Przyciska mnie do nich i zachłannie całuje
- Miała być bajka - mruczę mu w usta. Ściągam jego koszulkę.
- Tak. Później.- Lądujemy na łóżku. Rozpinam pasek jego spodni. Zachłannie mnie całuje.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. Nienawidzę udawać obojętności.
- Ja też. - kiwam głową.
- może zmianie szkołę.
- Przestań
- Zrobię wszystko by tylko być z tobą.- Przymykam oczy i znów go całuję. Zsuwam jego spodnie
- Czytałem- on każe mi się skupić.- Przez nas możesz mieć poważne kłopoty.
- Ja wiem to. Ale nie dowiedzą się.
- Harry wie. Widział jak idę do ciebie do domu.
- Nie robi z tego problemu. Nic nie mówił dzisiaj.
- Ale jak ma zły dzień potrafi wkopać przyjaciela
- Szedłeś do mnie do domu bo uczę cię do poprawki
- I wychodzę na drugi dzień rano.- Wzdycham nie wiedząc co mam zrobić.  Przytulam się do niego i czuję bicie jego serca
- Nie chce żebyś miała przeze mnie kłopoty.
- Jeśli coś się stanie to nie będzie przez ciebie. Zapamiętaj to Lou - patrzę mu w oczy.
- Przeze mnie.
- Nigdy.- Całuje mnie po głowie. Otula mnie ramionami. Zamykam oczy. Obojgu nam jest ciężko, ale to na razie musi być tajemnica. Budzę się z budzikiem. Mam go nastawiony aby ogarnąć się i zebrać wszystkich na śniadanie.
- Kotku - budzę Louisa.
- Jeszcze pięć minut.- Wstaję z łóżka i zaczynam się ubierać.
- chodź tu do mnie na jeszcze pięć minut.- Śmieję się cicho i znów znajduję w jego ramionach. Całuje mnie w usta. - przez moje wczorajsze gadanie nie było przyjemności.
- Pogadać musieliśmy. - uśmiecham się.
- Tak. Muszę to nadrobić.
- tylko że my naprawdę mamy bardzo mało czasu
- Dziewczyny z chęcią pośpią dłużej.- Całuję  go namiętnie w usta. Sadza mnie na swoich biodrach. Uśmiecham się do niego i całuję go po szyi. Louis zatacza kręgi kciukami na moich udach. Zsuwam mu bokserki. Jest już twardy i gotowy, tak jak ja. ściągam swoją dolną bieliznę i opuszczam się na jego członka. Ledwo powstrzymuje jęk. Pochylam się i go całuję, aby nie krzyczeć. Poruszamy się bardzo szybko. Dobrze, że to łóżko nie trzeszczy. Wzdycham mu w usta. Dochodzę i chowam twarz w jego szyję
- Lou...- sapię.
- kocham cię
- Kocham cię. Leżę na łóżku i łapie oddech. W końcu wstajemy. Po śniadaniu idziemy zwiedzać. Stoję w łazience w samym ręczniku i czekam na Louis, kiedy ktoś puka do drzwi. Idę otworzyć. Zdziwiona patrzę na Harry'ego.
- Tak?
- Chciałbym porozmawiać
- Wchodź. - zamykam drzwi. Idę się ubrać i do niego wracam. Podchodzi do mnie.
- Sądzę że powinna pani identycznie traktować uczniów.
- Tak ich traktuję.
- Tak. Też mam ochotę na takie noce jak Tomlinson.- Prycham.
- Nie pozwalaj sobie. Wyjdź.
- Raczej nie.- Przypiera mnie do ściany
- Wyjdź stąd! - krzyczę i wyrywam mu się.
- Styles pani coś powiedziała- słyszę Louisa. Oddycham z ulgą. W moich oczach są łzy, bo mam obrazy Thomasa kiedy się do mnie dobierał.
- Powtórzyć?- Harry odrywa się ode mnie zdenerwowany.
- Dziwka.- Wściekły Louis uderza go w nos. Ten zatacza się i pada na podłogę. Krwawi a mi się robi słabo. Siadam pod ścianą chowając głowę w kolanach. Nie mogę złapać powietrza. Jak krzyczałam gdy mnie dotykał, jak błagałam żeby przestał... To wszystko wróciło. Louis podchodzi do mnie. Czuję jego dotyk na ramionach.
- Boże Louis zostaw ją. - mówi Harry podnosząc się. - Nie z jednym uczniem się puszcza czy puściła
- Spieprzaj Styles bo ty więcej nie zaliczysz żadnej
Śmieje się i wychodzi. Louis tuli mnie do siebie. Płaczę w jego koszulkę  i cała drżę. Podnosi mnie z podłogi i sadza na łóżku.  Mocno go trzymam przy sobie.
- Już nic ci nie zrobi.
- Ja nie płaczę przez niego..
- A przez co?
- Przez wspomnienia.
- Opowiesz?
- Nie mogę - znów zaczynam płakać. - To okropne - wzdrygam się. Biegnę do łazienki. Chcę się umyć. Muszę.
- Kochanie. Chcę ci pomóc.- Siadam na kafelkach. Wchodzi i mnie przytula - Nie możesz się ode mnie odsuwać.
- On mnie bił jak nie chciałam.
- Ten facet.
- Thomas
- Powinien za to zapłacić.
- a ja nie chcę go pamiętać
- Dobrze.- Odkręcam prysznic i w ubraniach wchodzę. łzy dalej spływają. Louis tuli mnie do siebie.  Czuję się bezpieczna w jego ramionach. Ja nie wiem jak on to robi ale koi wszystkie nerwy.

8 komentarzy:

  1. Jeju! Harry ma nic nie odpierniczyć! Bo naprawdę będą mieć przewalone ona będzie miała przewalone!
    Lou taki kochany <3 mrał!
    Ubóstwiam tego bloga, naprawdę genialnię piszesz :*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Buziaki ;*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, czekam na nadtepny. I zecze weny na nastepny rozdzial ! <3 ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj,zazdrosny Harry napewno namiesza

    OdpowiedzUsuń